Dodane przez w Kino | 0 komentarzy
Stephan Elliott – Kochanie, poznaj moich kumpli
Typowa romantyczna komedia, w otoczeniu ślubnej katastrofy, w której aktorzy mówią ze specyficznym, brytyjskim akcentem. Tak w jednym zdaniu można opisać film „Kochanie, poznaj moich kumpli„. Obraz nie porywa, ale również nie odstrasza. To dobra pozycja na wspólny wieczór w gronie przyjaciół przed ekranem kina czy telewizora. Film zdecydowanie bardziej przypadnie do gestu paniom z powodu wątku miłosnego.
Romantyczna historia miłości dwójki młodych i pięknych ludzi, którzy poznają się na niemal bezludnej wyspie i bez pamięci się w sobie zakochują, a w przepływie uczucia postanawiają wziąć ślub. Może to mało realna wizja, jednak każda kobieta (zwłaszcza singielka), bez problemu wyobrazi sobie taki cudowny romans. Mężczyzna z naszych snów – przystojny, inteligentny, a do tego chętny do zalegalizowania związku. Czego chcieć więcej?
Mia, jako córka senatora wymarzyła sobie idealne wesele na jej imponującej, australijskiej posiadłości. David, lekko przytłoczony bogactwem narzeczonej, za wszelką cenę pragnie sprostać wymaganiom narzeczonej i przyszłego teścia. Plany obojga zrujnuje przyjazd przyjaciół chłopaka: Toma, Grahama i Luka.
W filmie nie brakuje sztampowych scen z dilerem narkotyków, pijackiej zabawy z owcą w roli głównej, wyzwolonej teściowej pod wpływem środków odurzających czy gagów podczas ślubnej ceremonii. Na szczęście reżyser Stephan Elliott nie przesadził, i z umiarem dawkuje raz lepszy, raz gorszy humor. Dlatego po serii ujęć, w których główni bohaterowie muszą wydostać z „żołądka” owcy kilkanaście porcji kokainy, można na chwilę odpocząć od niepotrzebnej i wcale nie zabawnej (może 20 lat kogoś by to bawiło) części filmu. Gra aktorska nie rzuca na kolana. Aktorzy starają się być zabawni, ale nie zawsze im to wychodzi.
Niemniej film nie jest tragiczny. Urokliwy akcent oraz połączenie brytyjskiego i australijskiego dowcipu przypominają, że komedie powstają nie tylko w USA. Może mniej spektakularne, ze znikomą dozą erotyzmu, mimo wszystko mogą być przyjemną opcją na babski wieczór i nie tylko. 90 minut z „Kochanie, poznaj moich kumpli” to prosta rozrywka, której czasami także potrzebujemy.